a teraz coś z przeszłości:)

Hejka:)
Dzisiaj krótko , bo ja tutaj cały czas piszę i piszę , ale chciałam wam też pokazać co kiedyś moja mama napisała o moim braciszku:))
Więc  miłego czytania :)))

Franek Przybyła
28. tydz., 1100 g, 38 cm, 12.11.2010 r.
Minęły dwa lata i długo zastanawiałam się, czy opublikować naszą historię. Historię małego,
a jakże dzielnego Franka – Kaprala Dzielniaka.
Chciałam zapomnieć o złych rzeczach, które się wydarzyły, ale potem sobie przypomniałam, jak czytałam inne historie małych bohaterów i zaczynałam wierzyć, że się uda i że mój mały synek, który teraz walczy o życie, też  ma szansę.
Ale zacznijmy od początku….
Moja ciąża z racji mojego wieku i przeszkody w postaci olbrzymiego mięśniaka była wielkim zaskoczeniem dla mnie, bliskich i lekarza, który stwierdził, że to niemożliwe, aby ta ciąża się rozwijała.
Jakie było jego zaskoczenie, gdy podczas kolejnej wizyty stwierdził: „O dzidziuś żyje…”.
A Franek rozwijał się, przybierał na wadze, wszystkie badania prenatalne wyszły nadzwyczaj pozytywnie. Chyba ten pozorny spokój zakłócił moją czujność, bo zapomniałam o tym, że to ciąża zagrożona i wtedy….
Był to 20. tydzień ciąży, dzień jak każdy inny, gdy zaczęłam się gorzej czuć i pojawiło się krwawienie.
Gdy dotarłam do szpitala, stwierdzono niewydolność szyjki macicy i wgłobienie pęcherza płodowego. Wyrok: leżeć na słynnych cegłach, kroplówka przeciwko skurczom macicy. I tak przez osiem tygodni. Łóżko szpitalne stało się moją sypialnią, łazienką, itp.
Ale czego nie zrobi mama, aby ratować życie swojego syneczka.
I znowu wpadłam w rytm szpitalnego życia, przerywanymi badaniami, diagnozami i już myślałam uda się, wytrzymam i tu po 8 tygodniach leczenia odeszły mi wody płodowe…
Strach, przerażenie, bezsilność… co teraz z Franiem? To za wcześnie! Dlaczego nie dałam rady?
Lekarz, który został wezwany do badania, stwierdził, że czekamy co dalej. Ponoć można „trzymać” ciążę bez wód płodowych. Ale Franek strasznie chciał się urodzić i nazajutrz
o godz. 16: 10 przyszedł na świat  w 28 tc. o wadze 1100 g.
I wtedy zaczęła się wielka wojna małego, dzielnego Kaprala Dzielniaka Franka.
Franek urodził się z zespołem zaburzeń oddychania, w zamartwicy urodzeniowej, z cukrzycą noworodków i wylewami dokomorowymi III stopnia.
Dla nas był najpiękniejszym niemowlaczkiem na świecie. Radość nasza łączyła się z wielkim bólem i bezradnością, że nie możemy mu pomóc, że nie możemy przytulić, powiedzieć, jak bardzo go kochamy.
Codzienne wiadomości też nie były wesołe, gdyż przez dłuższy czas nie można było ustabilizować stanu Frania.
Odwiedziny u Frania zaczynały się od wizyty w kaplicy przyszpitalnej, gdzie modlitwa dodawałam nam sił i otuchy. Starsza siostra Frania co tydzień zostawiała  w kaplicy karteczkę z prośbą o modlitwę o szybki powrót do zdrowia ukochanego braciszka.
Gdy stan Dzielniaka się poprawił, znowu cios – sepsa. Nie zapomnę do końca życia widoku mojej kruszynki, która z wyrazem bólu na twarzy bezgłośnie płakała, a ja nie mogłam nic zrobić, tylko czekać…
I znów mój syn pokonał wielka bitwę…
Na Święta Bożego Narodzenia zrobił nam najwspanialszy prezent – zaczął sam oddychać. Radości nie było końca…
Po 56 dniach pobytu na Oddziale Intensywnej Terapii Dziecięcej i Niemowlęcej Franek został wypisany i skierowany do szpitala w Katowicach Ligocie na zabieg retinopatii. Ale i tutaj wyszedł obronna ręką. Okazało się, że to tylko „fałszywy” alarm.
Teraz jest fantastycznym chłopcem, 12.11.2012 r. skończył 2 latka i jest najbardziej wesołym, uroczym łobuziakiem uwielbianym przez wszystkie „ciotki” w  Ośrodku Adaptacyjnym, gdzie jest nadal rehabilitowany. Jedyna pozostałość „po przejściach” to zez, ale to też opanujemy :-)

http://www.wczesniak.pl/component/content/article/351

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty