Kolejny turnus rehabilitacyjny za nami.

Kolejny  turnus rehabilitacyjny za nami.

14 dni, wypełnione zabiegani, spacerami, zawieraniem nowych znajomości.
Nasz wspólny czas od rana do wieczora. 
Tylko ja i Franio, no i nasze polskie morze, które można kochać mocniej lub mniej. Zimne, szare, a mimo to zawsze uważam że pobyt tutaj jest cudowny !

Może ktoś powie,że fajnie tak sobie wypoczywać...
Ale dla nas to oprócz wypoczynku mniej lub bardziej intensywnego to jednak każdy pobyt ma jakieś zdanie do spełnienia czy wykonania.
Bardziej lub mniej namacalnego.
Rehabilitacja, to zabiegi każdy z nich ma jakieś wskazanie i za każdym razem jak się podajemy mamy wrażenie,że jak za magiczna różdżką znikną wszystkie dolegliwości, boleści.Poddajemy się ich seriami, wierząc ich magiczna moc, bo gdybyśmy nie wierzyli nie byłoby tutaj nas.




Tak też się dzieje, że cześć naszych problemów znika.

Napięcie mięśniowe Frania , które jest mocno obniżone  z każdym dniem staje się mocniejsze, koordynacja ruchowa zaczyna przypominać prawidłową, taką jak na 7 latka.

Druga ta bardziej ukryta to czas nad morzem, jakże wspaniały w maju czy wrześniu. Kiedy to w powietrzu unosi się mnóstwo zdrowotnego jodu. 
Kiedy spacerując plażą z każdym oddechem stajesz się właścicielem bogactwa zawartego w powietrzu. 
A jakie cudowne chwile czekają cie na plaży bez parawanów, kiedy czujesz się jakbyś był właścicielem tej bezkresnej plaży.
Wdychasz ta magiczną miksturę, bez zbędnego namawiania jak podczas przyjmowania niesmacznego syropu.
A ile tutaj wrażeń sensorycznych, prawdziwa terapia SI i to prawie 24 godziny na dobę.
Bo czym innym jest chodzenie po piasku , zabawa w lepienie babek  z niego, zbieranie muszelek czy kamyczków. A sam szum morza , skrzeczące mewy i skakanie przez fale to przecież naturalna terapia.  






Franio odkąd jeździmy nad morze z dziecka chorującego 10 -12 razy w roku na zapalenie oskrzeli, kiedy dom naszego pediatry miałam wrażenie, że staje się naszym domem, bo tyle razy był odwiedzany w danym roku, przestał  chorować
Zdarzają się jednorazowe incydenty , ale i te szybko mijają.Kiedy wszyscy kichają , kaszlą broni się odpornością wypracowaną podczas tych wyjazdów.


Jest jeszcze jedna zaleta takiego pobytu to nowe znajomości.
Franek w poprzednich placówkach w opiniach psychologicznych miał wpisane, że jest dzieckiem aspołecznym, rzadko się uśmiechającym. A ja nie znam bardziej pogodnego, uśmiechniętego chłopca.

Kto zna Frania, raczej temu zaprzeczy, no cóż...

Więc podczas naszych wojaży Franio zawiera wiele nowych znajomości. 
Może nie przetrwały one czasu, ale chętnie wspomina o swoich kolegach, których poznał tam czy tam.Zawsze pierwszy jest inicjatorem zabaw.




Tak więc podsumowując każdy czas z naszymi dziećmi daję nam wiele dobrego , dobrze jak jeszcze możemy to połączyć z dobrodziejstwem terapii , które pomagają mojemu Franiowi być coraz zdrowszym i sprawniejszym.
I za to wam dziękuje, wszystkim 








Komentarze

Popularne posty