Franek od trzech lat jest zafascynowany skokami narciarskimi i wszystkim tym co wokół tego się kręci.
Pamiętam jak pierwszy raz postawiłam go na nartach, a on z wielkim uśmiechem na twarzy: fajeczka,dupeczka,garbik i sruu w dól górki.
Wydawało mi się wtedy, że mój wiotki synek poradzi sobie z kolejna przeszkodą i za chwil parę będziemy razem śmigać po nartostradach. 

Ale to był dopiero początek...
Niestety kolejne zjazdy, lekcje, instruktorzy narciarscy uświadomili mnie, że niestety wiotkość i brak koncentracji mojego syna są dużą przeszkodą w nabyciu umiejętności jazdy na nartach.



Nie pamiętam już ile godzin spędził Franiu na zdobyciu tej wcale nie łatwej umiejętności.
Już nawet myślałam, żeby mu odpuścić, przecież jazda na nartach nie jest mu potrzebna jak chodzenie czy bieganie.
Trudno zima i góry pozostaną tylko dla mnie. 
Jedyne co trzymało mnie w dalszej narciarskiej edukacji Frania, była jego wielka miłość do nart. 
Ile razy pytałam Franio może kończymy, on za każdym odpowiadał kręcąc głową, że "nie".

I tak już walczymy trzy lata i jestem bardzo dumną mamą patrząc na mojego szkraba śmigającego w swój sposób z każdej nawet  niemałej górki.
Jego radość podczas każdego zjazdu, przewracanie się i podnoszenie w  niezgrabny sposób jeszcze bardziej napawa mnie dumą.




Kiedyś wspominałam, że u Frania osiągniecie sukcesu jest też w dużym stopniu zależne od nawiązania współpracy ze swoim terapeuta, trenerem. 
W momencie kiedy Franio mu zaufa oddaje mu się bezgranicznie.
I tak jest teraz ;-)
Franek załapał świetny kontakt z panem Bartkiem. Najpierw ufając mu na basenie, do tego stopnia, że wszedł z nim na zjeżdżalnie, że zanurkował pod wodą, położył się na wodzie.
A teraz zaufał mu podczas jazdy nie tylko na nartach ale i na wyciągu krzesełkowym.
Warunki na stoku nie były łatwe, ale Franio poradził sobie i nawet całkiem dobrze mu szło. 
Wyjazd na narty był naprawdę udany. Nawet wręcz ekscytujący, jeżeli chodzi
o zjazdy freestylowe ;-)


  







Komentarze

Popularne posty