Nie jestem perfekcyjna i jak z tym żyć?
Ten post jest trochę spóźniony, bo miałam go napisać jeszcze przed świętami, ale jak zwykle zabrakło mi czasu. Grudzień to czas kiedy kobiety te perfekcjonisty dostają dziwnego amoku i zaczynają wielkie sprzątanie. Szorowanie okien, szafek, podłóg, żyrandoli. Tak jakby wcześniej się nie sprzątało co najmniej przez 20 lat.
A jak już się skończy tą walkę z kurzem, brudem zaczyna się kolejna bitwa w kuchni. Gotowanie , takich ilości jedzenia jakby miało przyjść na kolacje stado wygłodniałych ludzi, pół miasta lub nawet całe.
A ja .... ja nie jestem taka perfekcyjna 😟
I nie dlatego,ze nie chce , że nie mogę czy brak mi chęci.
Po prostu wybieram to co dla mnie jest ważniejsze, mój priorytet
.
W tym roku, w grudniu pojechałam z Franiem na turnus rehabilitacyjny. I kiedy moje mieszkanie kurzyło się, a okna chlapał deszcz czy śnieg my spędzaliśmy czas na zabiegach w Marzeniu.
Czy powinnam czuć się gorzej że mój dom nie lśni , nie błyszczy. Czy my się mniej kochamy, cieszymy sobą . Czy w naszym domu nie czuć magii świat, chociaż przed chwila rozlał się barszcz na podłogę? Przecież święta to my, rodzina , choinka.
Składając sobie życzenia, życzymy sobie wiele , miłości, szczęścia, itp , a dla mnie najważniejsze jest zdrowie Frania.
I każdy turnus przybliża nas ku temu.
Ten turnus był inny od tych na których byliśmy do pory, bo miejsce inne, a mianowicie góry. Czas tez inny , bo grudzień , nie maj.
Na turnusie nie tylko ważna jest rehabilitacja i zabiegi, ale to, że Franio poznane nowe miejsca,nowych ludzi. Chcemy pokazać mu piękno świata, nauczyć się cieszyć życiem, spędzać czas na przyjemnościach nie tylko na żmudnej rehabilitacji, przykrych korytarzach poradni i szpitali
.
Komentarze
Prześlij komentarz